O blogu “Czytamy o Finansach”
Historia powstania bloga jest dość zawiła. Jeśli jesteś nią zainteresowany, to zapraszam Cię do przeczytania poniższego tekstu. Jeśli nie jesteś, to poniżej wersja skrócona:
- Korporacja na dłuższą metę – NIE!
- Czy można inaczej? – TAK!
- T. Harv Eker – pierwsze spotkanie z pojęciem “wolności finansowej”.
- Zaciekawienie tematem – zakup kolejnych książek.
- Pełne półki i brak czasu.
- Organizacja otoczenia – czas się znajdzie.
- Cel: przeczytaj i się podziel.
Praca zawodowa
Pracując w korporacji przez wiele lat dochodzi się w pewnym momencie do ściany- dokładnie jak na maratonie. Różnica polega na tym, że “ściana” maratońska pojawia się nagle, ale jesteś ją w stanie przewidzieć i odpowiednio się do niej przygotować, a na koniec pokonać. Ta korporacyjna wyrasta powoli, nie masz pojęcia, że się pojawi, a gdy już to się stanie, nie masz ochoty z nią walczyć.
Pracuję w korporacji już ponad 10 lat. Pewnie jeszcze kolejnych 10 popracuję, bo wiem, że na tyle starczy mi sił i wytrwałości. Dalej jednak musi być jakaś alternatywa. Do tej pory jej nie znałem. Po wielu latach pracy w różnych korporacjach pomału docierało do mnie, że kolejne lata, kolejne doświadczenia, kolejne awanse i wspinanie się na kolejne szczeble drabiny, to droga donikąd. Nawet jeśli na końcu coś jest, to nie jest to na pewno to, czego ja w życiu szukam. Brzmi banalnie, ale nie jest wcale łatwo dojść do takich wniosków. Po pierwsze dlatego, że wciąż jest sporo osób, dla których pokonywanie następnych szczebli organizacji to cel sam w sobie. Po drugie dlatego, że korzyści finansowe i materialne wynikające z tego faktu są bardzo kuszące. Po trzecie dlatego, że polski system edukacji nie uczy, że jest w ogóle jakaś inna droga. Mnie też nie nauczył. Pracowałem ( i nadal pracuję), rozwijałem się, zarabiałem i wydawałem (!!) coraz więcej. Czasu w pracy też spędzałem coraz więcej. Nawet jeśli nie do końca mi to pasowało, to nie wiedziałem jeszcze, że można inaczej.
Przełomowe wydarzenie
Przypadek sprawił, że wpadła mi w ręce książka amerykańskiego autora T. Harva Ekera pt: “Bogaty albo biedny, po prostu różni mentalnie”. Przeczytałem ją dwa razy i otworzyłem szerzej oczy. Pojechałem na seminarium organizowanie przez współpracowników Ekera, spotkałem około 2tys osób, którzy mieli oczy otwarte w podobnym stopniu jak ja, albo nawet bardziej. Zaraziłem się pojęciem wolności finansowej i zacząłem usilnie zgłębiać ten temat, rozumiejąc coraz bardziej, że życie korporacyjne ma swoją alternatywę.
Następnie był Kiyosaki, Śniegocki, Borowiak i inni autorzy z Polski i świata, którzy propagują rozwój inteligencji finansowej i inne spojrzenie na utarte schematy zarabiania pieniędzy.
Pełne półki
W pewnym momencie zorientowałem się, że moje półki uginają się wręcz pod wartościowymi książkami, ja kupuję kolejne, ale… nie czytam ich. Sam fakt ich posiadania budował we mnie świadomość, że robię coś więcej niż przeciętny Kowalski robi w temacie swoich pieniędzy, ale tak naprawdę uciekałem w wymówki, żeby znowu schronić się pod dachem dobrze znanego mi “bezpiecznego” świata… korporacji.
Przez wiele lat uczono mnie, jak rozwiązuje się problemy. Zapytaj 5 razy dlaczego, narysuj sobie rybią ość, zaplanuj, zrób, sprawdź, działaj, ale przede wszystkim dowiedz się, co jest przyczyną źródłową twoich problemów.
U mnie okazały się to być: bałagan, brak organizacji czasu i miejsca, brak konsekwencji. No to do dzieła: Posprzątałem na stole, który dostałem w spadku po babci i służył mi jako składowisko poduszek, kupiłem krzesło na kółkach, zamontowałem lampkę nad stołem i zaplanowałem w moim Nozbe, że codziennie od 22:00 do 23:00 będę czytał 🙂
Nie uwierzycie, jeśli nie próbowaliście, jak wielka jest różnica pomiędzy czytaniem w łóżku, a czytaniem przy biurku/stole. Jeśli jesteś zapalonym “łóżkowym czytelnikiem” i codziennie po 15 minutach czytania walczysz ze:
- znalezieniem odpowiedniej pozycji ( na brzuchu czy na plecach?)
- zbyt ciężką książką ( jeśli jednak na plecach)
- słabym oświetleniem
- coraz cięższymi i trudnymi do opanowania powiekami
- przekonaniem samego siebie, że przecież jest późno, jutro musisz wstać do pracy, a tak właściwie, to jutro też jest dzień na czytanie
to uwierz mi, że gdy usiądziesz przy biurku, gdzie z góry zaplanowałeś, że siadasz właśnie po to, żeby czytać, gdzie masz porządek, wygodne krzesło, odpowiednie oświetlenie i ciekawą książkę, to Twoje problemy będą wyglądały bardziej tak:
- minęła 11, powinienem pójść spać
- minęła 11:30, nie wstanę jutro
- już po północy, hm… w sumie nic się nie stanie, jak raz pośpię krócej niż 6 godzin
- wczoraj też spałem krótko, ale zbliża się weekend, więc odeśpię w sobotę 🙂
Tak właśnie stało się ze mną. Od września jestem wiecznie niewyspany, na każdym spotkaniu w pracy piję kawę i ziewam :), ale jestem szczęśliwy, bo czytam minimum jedną książkę tygodniowo, co jest zwiększeniem “efektywności” w tym względzie o jakieś 1000%, w porównaniu z ubiegłym rokiem. Pogłębiam swoją wiedzę zbliżając się do momentu, kiedy nie będę musiał rano wstawać, żeby zdążyć na pierwsze spotkanie z zespołem lub szefem. 10 lat!- może 9, albo 8?
Rozwój inteligencji finansowej- problemy
Kiedy już rozwiązałem swoje problemy z niedoborem pochłanianych książek, ukazały mi się dwa kolejne, na które czym prędzej pragnąłem znaleźć lekarstwo:
- Większość ludzi z mojego otoczenia nie do końca mnie rozumie. Gdy temat rozmowy schodzi na sprawy finansów osobistych czuję się jak odludek, który mówi innym językiem niż wszyscy wokół. Nie raz, nie dwa, spotkałem się z argumentacją, że nie warto kupować franków w kantorze internetowym i spłacać kredytu w walucie, bo wygodniej, jeśli bank robi to za nas; nie warto odkładać pieniędzy na emeryturę, bo i tak nie wiadomo co będzie za 30 lat z instytucjami finansowymi; nie warto kupić mieszkania na wynajem, bo to tylko same problemy z najemcami, lepiej trzymać pieniądze w skarpecie; nie warto zakładać własnej działalności, bo na etacie to pensja zawsze pod koniec miesiąca jest na koncie, a tu tylko Urząd Skarbowy, ZUS i same kłopoty…
Najciekawsze i najsmutniejsze zarazem jest to, że są to słowa/ argumenty, których ja kilka lat temu równie chętnie używałem. Widzę jaka przepaść zrobiła się pomiędzy mną, a moim otoczeniem tylko dlatego, że rozwijam swoją finansową inteligencję. - Prędkość czytania książek i ich ilość powoduje, że jeśli nawet zapamiętuję z nich najważniejsze przesłania, to czuję ciągły niedosyt, że po kilku tygodniach nie pamiętam wszystkiego, co w tej książce wartościowego znalazłem. Mam wrażenie, że za jakiś czas będę musiał przeczytać je wszystkie raz jeszcze.
Eureka
I tu przyszedł mi do głowy pomysł: Dlaczego nie dzielić się zdobytą wiedzą z innymi? Dlaczego nie stworzyć bloga, na którym będę “chwalił się” nowo przeczytanymi książkami, podkreślając ich wartość i główne przesłania? Rozwiążę w ten sposób oba moje problemy- będę mógł pomóc ludziom poznać i trochę lepiej zrozumieć świat finansów osobistych, a dodatkowo spędzając czas nad dogłębną analizą każdej pozycji spowoduję, że więcej z niej zapamiętam, a także w razie potrzeby będę miał dobrą ściągę.
Kolejny problem to samo stworzenie strony, nauka wordpressa itp, ale… jak widać- wszystko jest dla ludzi 🙂
Dziękuję, że dotarłeś aż do tego miejsca… Mam nadzieję, że moje wpisy będą dla Ciebie interesujące i inspirujące do podejmowania odpowiednich działań i decyzji finansowych.
Zachęcam Cię do zapoznania się z listą tytułów, które wstępnie zaplanowałem przedstawić na tym blogu. Jeśli masz pomysł na kolejne, bardzo Cię proszę skorzystaj z formularza kontaktowego i prześlij mi informację.
- „3…2…1… SPRZEDAŻ!” K. Stachurska- Rexha - 30 kwietnia 2020
- „#POZWÓLKUPIĆ” czyli nowoczesna sprzedaż – Wojciech Woźniczka - 26 marca 2020
- „Julek i dziura w budżecie”- edukujemy dzieci - 2 lutego 2020
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!